środa, 3 października 2012

Motyw drogi

Dzięki Tsarowi mamy ostatnio przyjemność zasmakowac w nowym dla nas typie rozgrywki - "sandboxie". Nie bede sie teraz rozpisywal na temat różnic miedzy takim graniem a "normalnym", chcialem sie skupic na jednej z istotniejszych cech jaką jest odkrywanie otaczającego postacie świata. Odkrywanie wiąże się zaś z poruszaniem, i tu mnie zaczęło korcić na szukanie dziury w całym. Dzisiejszym problemem do rozwiązania jest znalezienie równowagi miedzy hiper-realizmem a przyjemnością gry. Już tłumaczę o co mi chodzi.

Zakładam, że piechur marszem podróżuje z prędkością około sześciu kilometrów na godzinę, a w ciągu 10 godzin powinien przejść nie mniej niż 40 km . Jest to realna wartość, ale ... No własnie, pojawia sie od razu mnóstwo rożnych "ale". Zakładamy ze idzie po w miarę dobrej i plaskiej drodze. Tak naprawdę dopiero ruszył, a plecak który niesie jest prawie pusty. Takich zastrzeżeń mozna wymyślić więcej. A co w sytuacji gdy bohater podróżuje już drugi tydzień w górzystym terenie, na garbie taszczy prowiant, namiot, broń, zdobyte złoto i jeszcze wspiera rannego towarzysza? Już nie jest tak różowo? 

To wszystko oczywiście z kolejnym założeniem ze jest to "bohater fantasy", który nigdy nie jeździł autobusem czy metrem i nie spędza większości dnia za biurkiem, no ewentualnie kilka razy w życiu jeździł konno. Jest więc w stanie tak podróżować. Bo z przykrością muszę przyznać, ze o ile kiedyś, jak byłem 30 kilo młodszy, to mogłem przebiec 10 km przed śniadaniem, tak teraz 15 kilometrowy spacer robi się górna granicą możliwości. Jest szansa ze po takim spacerze bede w stanie sie następnego dnia w ogóle ruszać. A gdzie tu do zakładanych 40km codziennego marszu? I tak przez dwa tygodnie? Kompletnie nierealne. 

W większości, o ile nie we wszystkich systemach RPG które widziałem temat jest potraktowany mocno po macoszemu. Ot tu tabelka, tyle szybkości to tyle kilometrów. No chyba że jest obciążony, wtedy trochę wolniej. A może by tak do tego wszystkiego dołożyć ogólne "zmęczenie materiału" ? Można przyjąć założenie, że po tygodniu ostrego marszu nawet najwięksi twardziele muszą odpocząć. I na przykład każdego dnia ostrej wędrówki tymczasowo, do czasu solidnego wypoczynku obniżać kondycję o jeden punkt? 

Kolejnymi aspektem który się z tym wiąże to czas i koszt takiej podróży. To dotyczy głównie kupców, ale i zwykli podróżnicy powinni o tym pomyśleć. Oczywiście kupiec zazwyczaj ma jakieś konie i wóz, ale koń z załadowanym wozem też nie porusza się wiele szybciej od piechura. Czyli wychodzi na to że kupno zborza w "okolicznych" wioskach to robota na kilka tygodni! A do takiej karawany to i pomocnik czy dwóch się przyda, kilku osiłków do ochrony też nie zaszkodzi, a całemu towarzystwu też jeść trzeba dać. Konie też o samej wodzie nie chcą pracować. Ktoś się jeszcze dziwi że w miastach jedzenie jest 2-3 razy droższe niż na wsi? Przy okazji zacząłem się zastanawiać jakie musiało być przebicie na bursztynie czy herbacie skoro opłacało się wyruszać na drugi koniec znanego świata (albo i dalej) żeby tam, u dzikich, kupić taniej.

Kolejna sprawa, dlaczego osady nie były jakoś strasznie duże? A jeszcze sto lat temu opłacało by się komuś codziennie chodzić do pracy 15 km? Może jak kogoś bieda przycisnęła to ktoś to robił, ale podejrzewam że większość sobie taką "przyjemność" odpuszczała szukając pracy gdzieś bliżej lub przenosząc się w inne miejsce. Zakładając że wieśniak pracuje od świtu do zmierzchu, to nikt nie będzie marnował po dwie godziny rano i wieczorem na dojście na pola. Oczywiście niby można by postawić chatę trochę dalej od wioski, ale po to ludzie siedzą na kupie, za palisadą, żeby było bezpieczniej. A co zrobi taki odludek w razie najazdu orków? Jak będzie miał szczęście to straci wszystko co miał, ale zdąży uciec za mury. Drugi raz chałupy pod lasem budował nie będzie.

Jest oczywiście jeszcze druga strona medalu. Podczas ostatniego Maratonu Warszawskiego zwycięzca przebiegł 42 195 metrów w 2h 15m (DWIE godziny !!!), a całkiem realne czasy dla niezbyt intensywnie trenujących bieganie plasują się poniżej 4h. Oczywiście później większość z nich przez kilka dni po maratonie nadaje się głównie do leżenia i moczenia stóp, ale da się. Ciekawym pomysłem mogła by być "maratońska" przygoda. "Dostarczcie wiadomość do króla w ciągu pół dnia, jedyne 40 km." A po drodze tylko lasy i orki. Może być ciekawie?

Przy okazji mini konkursik, bez nagród. Ktoś wie, ale bez sprawdzania w google, w ile dni Kolumb podczas pierwszej wyprawy przepłynął Atlantyk? Odpowiedzi proszę zamieszczać w komentarzach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz